czwartek, 10 kwietnia 2014

#6.

Chciałam napisać dzisiaj o skokach i o zawodach. Nie, nie o profesjach. O zawodach - zawodach związanych z obietnicami, słowami i wyobrażeniami. O zawodach, które sprawiają nam ludzie.

Ciężko mi jednak zebrać się na napisanie czegokolwiek po tych dwóch dniach i nocach pełnych łez i lęku.
Czuję się jak nieżywa. Chociaż... przecież, kiedy czujesz, że boli, wtedy żyjesz.
Może.


Zdjęcia, jedynie. I próba walki ze sobą. Nic więcej.
Dobranoc.











 

środa, 9 kwietnia 2014

#5.


Czekam

19:51.
Moje Ukojenie.
Jest już blisko.
Tak bardzo blisko.
Nareszcie!


Polubiłam taką metodę pisania. Jakoś tak, daje mi większą przejrzystość, więcej przestrzeni dla uwolnienia myśli z wewnątrz.


Prawdopodobnie jutro będzie fajnie!


PYTANIE: Czy któraś/któryś z Was ma jakiś pomysł na własnoręczny prezent z okazji rocznicy bycia w związku? :)
Nie chodzi o jakieś ogromne celebracje. Coś małego, specyficznego, fajnego. Możecie dodać komentarz, śmiało.











 <- Yasin był w Budapeszcie.
Ja też tam byłam. W jego serduszku i myślach. :3









<- Yasin i pocztówki, które mi przywiózł z wycieczki do Niemiec, Belgii, Holandii i na Węgry.
















Yasina zeszyt. Takie tam... :3 ->

wtorek, 8 kwietnia 2014

#4.

Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez Ciebie.

Teraz, tak naprawdę, nie mam w głowie nic, co mogłabym przelać na karty tego bloga.

Smutek.
Cisza.
Deszcz.
I czas.

Tak ciężko oddychać bez Ciebie.


***
Wieczór.
Kolejny samotny, smutny wieczór.
Wiatr puka w szybę okna.
Wirują we mnie niespokojne skrawki wspomnień.
Wciąż tak żywych. Mimo, że ich daty są już martwe.
Jesienne wieczory, wśród kropel deszczu, opadających na głowy kolorowych liści, muskania policzków przez ciepłe podmuchy wiatru.
Splecione w jedność nasze palce.
Dwa odrębne światy sklejone w jeden wspólny. Nasz.
Przyjemna miękkość warg, łączących się w czułości pocałunku.
Szeptane ukradkiem wyznania, wciąż pełne jeszcze niepokoju i lęku.
Dwa spojrzenia zatopione w sobie do dna.
Wieczór.
Kolejny samotny, smutny wieczór.
Zimna kołdra
i pusty sen.


Gdziekolwiek teraz jesteś, i cokolwiek robisz, kocham Cię. Całą sobą. Przypomnij sobie o tym. Nie zapominaj.









 Luna już smacznie sobie śpi.
























 Jeden, z dwóch, sposobów na smutek.















 


Na niepokój w sercu, chwila ochłodzenia. Chwila zajęcia siebie. Chwila kłamstwa.














Dobrej nocy.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

#3.

Późno.
Piękny księżyc na niebie, wśród gwiazd.
Miarowy stukot pociągu, sunącego w oddali torami.
Mleko czekoladowe w kartoniku, sączone przez rurkę, i czekolada, miętowa, moja ulubiona.
Nawet te słodkie pocieszacze nie ugaszą tęsknoty.
Serce uwiera. Bije jakby dwa razy mocniej. Żal maluje grymas niezadowolenia na wargach.
Każda sekunda bez jego głosu, uśmiechu, spojrzenia, oddechu, ust, dłoni, ciepła... boli tak niewyobrażalnie.


***


Pocztówki.
Kolekcjonuję, zbieram od około 10 lat. Zaczęło się tak banalnie... Pojechałam z bratem na wakacje do cioci. W klatce, w której mieszka ciocia Teresa, mieszkała również Marta, jej brat Łukasz, wraz z ich rodzicami i trzema psami. Marta jest ode mnie o rok, czy dwa starsza. Złapałyśmy kontakt. W dodatku - byłyśmy tylko dwiema dziewczynkami na całym podwórku. Marta była bardzo ładna: długie, czarne, proste włosy, orzechowe oczy, i taki rozbrajający, słodki uśmiech. Miała też nietypową, dla mnie, pasję. Kolekcjonowała pocztowe kartki. Jej zbiór był ogromny! Od Zakopanego, po Świnoujście i Hel. Pocztówki z różnych stron świata, w tym z Japonii, Skandynawii, Ameryki, a także i Europy. Bardzo mnie to wtedy zafascynowało, i zapragnęłam stworzyć swoją kolekcję takich cudów.
Chciałam wysłać potem świąteczną kartkę do Marty. Mam ją do dziś, bo pomyliłam się, pisząc adres i uznałam, że takiej pobazgranej wysyłać nie wypada. Napisałam wtedy, że też zaczynam zbierać pocztówki. I tak to się zaczęło.
Dzisiaj mam ich całkiem sporo. Z przeróżnych miejsc na świecie. Meksyk, Stany Zjednoczone, Kanada, Rosja, Grecja, Niemcy, Ukraina, Watykan, Włochy, Turcja, Norwegia, Czechy, Holandia, Belgia, Malezja, Tajwan, Indie, Polska. Jest ich po prostu całe mnóstwo, i każda jedna napawa mnie ogromną dumą.



Dodam kilka zdjęć, gdzie można zobaczyć mały kawałek mojej kolekcji. Lubię się tym dzielić. I sprawiać ludziom radość, kiedy oni otrzymują koperty ode mnie. Czasem ryzykuję, wysyłając, bo wiele pocztówek od innych, obiecanych, po prostu do mnie nie dotarło. Jedna z moich kopert do Kanady, do mojego dobrego kumpla Quintona, wędrowała aż 4 miesiące! Dwie, które wcześniej wysłałam, w ogóle do niego nie dotarły...



Każdy ma jakieś pasje i hobby. Jeśli to czytasz, Kolego/Koleżanko, zostaw po sobie ślad, i nastukaj kilka słów na temat swoich zainteresowań. Będzie to miła odezwa.



Tymczasem - dobranoc!








<- Uwielbiam tą kartkę!
Dostałam od Yasina, nie tak dawno. W środku małym, koślawym druczkiem napisany list. Świetne. :)



<- Otrzymane niedawno.
Jedne z pierwszych postcrossingowych.


           
                        ->
Moja mała kolekcja tego, co związane z Turcją. To, oczywiście, nie wszystko. Muszę w końcu kiedyś użyć szklaneczek do herbaty, oryginalnych!, które podarowała mi Funda.



<- Dziś Yasin mi ją przywiózł z Opola.
 Prezent od Ozge i jej chłopaka Georgiosa.



<- Przywędrowały popołudniu.

#2.



Bardzo lubię poniedziałkowe poranki. Zwiastują nadejście czegoś nowego, są pełne ekscytacji i nadziei. Choć już teraz zdążyła rozboleć mnie głowa, to i tak pozytywnie patrzę na rozpoczęty tydzień. Pozytywnie przez negatyw - masz ci los.
O 6:45 obudziły mnie wibracje telefonu. Miałam w nocy, zanim zasnęłam, włączyć głos, ale umknęło mi to z pamięci. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę w prawo i usłyszałam po drugiej stronie zziębnięty głos Yasina. Po kilku minutach stałam już boso na zimnej płycie korytarza i odbierałam z jego rąk zimową kurtkę.
Tak więc moja dorosłość nie wespnie się jeszcze na szczyt. Mam jeszcze trochę czasu, by zdobywać świat i realizować siebie. By robić rzeczy głupie, które uczą; i mądre, które dodają pewności siebie. Mogę teraz spokojnie wyrobić paszport, złożyć wszystkie papierki, by ubiegać się o wizę, i zabukować bilet lotniczy.

Yasin wraca niedługo do domu. Choć to głupie, oboje odliczamy dni. Z jednej strony jest nam bardzo źle, z drugiej - bardzo dobrze. Siedział w Polsce prawie rok, licząc do dnia jego wyjazdu, czyli 29 czerwca 2014 roku.
Jeszcze nie wiem, jak to wszystko będzie potem wyglądało. Boję się i doskonale wiem, że nie będzie łatwo. Jednak jeśli to wszystko przetrwamy, kiedyś po prostu będziemy mieli dobry ubaw, patrząc wstecz. Wiem, że on mnie nie zawiedzie, i że będzie o nas walczył, nawet, kiedy ja się poddam. Nie wydaje mi się, żeby trzeba było o miłość walczyć, to złe określenie. Zaprzeczam teraz sama sobie, ale żadne inne słowo, które oddałoby na tyle charakter wypowiedzi, nie przychodzi mi teraz na myśl.
Najgorszy będzie początek. Pierwszy tydzień, może i cały miesiąc... Potem będzie już łatwiej. Prawda? Chciałabym poznać odpowiedź. Usłyszeć, że będzie łatwiej, i że mam się nie martwić. Że ktoś był w tej samej sytuacji, i przeżył, przeszedł przez to. Nie wiem, gdzie takich osób szukać. Takich, które powiedzą mi, że warto. Sama powinnam to wiedzieć... I tak, ja to wiem. Ale zawsze raźniej, i także lżej, kiedy ktoś jeszcze bardziej Cię w tej pewności umocni.

Dochodzi 8:30. Siedzę w ciszy, niczym nieprzerwanej. Kamila poszła do szkoły, mama i Andrzej pojechali do Katowic, Yasin jest teraz gdzieś między Pyskowicami a Paczyną, w drodze do Opola. Słońce świeci mi prosto w oczy. Zieleń przez noc zrobiła się bardziej zielona i pokryła wszystkie krzewy w zasięgu mojego wzroku. Na parapecie koszyk z zaschniętymi kwiatami. Wszystkimi, które mi podarował dotychczas.
Trzeba by podnieść się, podłączyć głośniki do laptopa, włączyć jakąś rytmiczną muzykę i zacząć ogarniać weekendowy bałagan. Jakoś tak... nie mam ochoty.
Najchętniej zrobiłabym sobie gorący kubek, pomidorową z makaronem, w tym kubku żółtym, ze słonecznikami; włączyła telewizor, najchętniej maraton z najnowszymi odcinkami Chirurgów, ewentualnie polskich Lekarzy, bo kręcono w Toruniu, a ja na widok wszystkiego, co związane z Toruniem, głupio się uśmiecham do wspomnień; okryła się kocem i tak tkwiła godzinami, płacząc i śmiejąc się na zmianę.


Niestety, nie można tak.
































































Kocham Cię, Yasin.

niedziela, 6 kwietnia 2014

#1.

Ostatnio dużo się działo, choć tak naprawdę ja wciąż tkwiłam w tym samym miejscu.
Moja przyjaciółka, z którą znamy się od 16 lat, urodziła syna. I tak oto 26 marca na świat przyszedł Viktor. Niedawno byłam ich odwiedzić. Wtedy też miała miejsce dość ciekawa konwersacja między mną, a Violą. Powiedziała mi, że czuje się bardzo, bardzo staro. Mieszkanie w remoncie - jej własne mieszkanie. Pierwsze dziecko na świecie. Dorosłość, jak w mordę strzelił. Czułam się wtedy, siedząc tak obok niej na łóżku, jak gówniara. Jakbym nic nie wiedziała o życiu i jego konsekwencjach. Spoglądając w przeszłość, nie mogę tego stwierdzić. Miałam dość nietypowe dzieciństwo, choć teraz coraz częściej spotykane. Właściwie moje dzieciństwo nie było dzieciństwem, a uczeniem się dojrzałości i odpowiedzialności na siłę. Jednak nie winię nikogo za stan mojego teraźniejszego życia. Wszystkie błędy, które popełniłam, popełniłam świadomie i na swoje konto. Nie mogę nikogo winić.
Nie układa się ostatnio na relacjach ja <=> Yasin. Staram się robić dobrą minę do złej gry. Nie. Nie złej, ale poważnej. Chciałabym, żeby wszystko było w porządku, i żebym nie musiała niedługo czuć się tak staro, jak Viola.

Czekam na Kolację z szefem i Projekt Runway. To odciąga od myślenia, zamartwiania się.
Niby wszystko jest okej, a jednak... nie wiem, jak to wszystko opisać.




<- Viktor. 



A to ja. Danka. ->