piątek, 1 sierpnia 2014

#17. "Ludu mój, do broni", czyli 70 rocznica wybuchu Powstania warszawskiego.

Jak głosi znana śpiewka, nucona przez niemal każdego Warszawiaka w czasie wojny i okupacji: dnia 1 września roku pamiętnego napadł wróg na Polskę z kraju sąsiedniego. To właśnie 1 września 1939 roku okazał się dniem, w którym pękło niebo. Wybuchnęła II wojna światowa. Polskę zaatakowały Niemcy, w porozumieniu z ZSRR, który 17 września 1939 roku dołączył do okupacji naszego kraju. Rozpoczęły się bombardowania, mordy i krwawe walki. Nastał czas głodu i strachu. Główne batalie toczyły się o stolicę - Warszawę, w której to odbyły się dwa najważniejsze powstania . Pierwsze - w 1943 roku, rozegrało się getcie - wydzielonym obszarze miasta, przeznaczonym dla żydowskiej ludności. Drugie - warszawskie, w 1944 roku, objęło swoim zasięgiem wszystkie dzielnice stolicy. 1 sierpnia 1944 roku, o godzinie 17:00, nazywanej godziną W, wybuchło powstanie warszawskie. Walki trwały do 2 października. Początkowo - powstańcy zdobyli między innymi Śródmieście, Wolę, Pragę, czy Mokotów. Do walki ruszyła ludność cywilna - ludzie młodzi, w kwiecie wieku, a nawet dzieci; oraz zawodowi żołnierze i dowódcy, którzy wykazali się niesamowitym heroizmem, zacięciem, patriotyzmem, szlachetnością, dojrzałością i bohaterstwem. W tymże zrywie śmierć poniosło co najmniej 150 tysięcy mieszkańców cywilnych i ponad 10 tysięcy żołnierzy AK. Do klęski powstania przyczyniło się zatrzymanie się armii radzieckiej po drugiej stronie Wisły oraz radziecka odmowa zezwolenia na lądowanie brytyjskich samolotów dostarczających broń i amunicję dla walczącej stolicy. Powstanie miało określone cele polityczne i wojskowe. Jak wiadomo, zakończyło się ono naszą klęską i wyznaczonych celów nie osiągnęło. Jedni uważają je za chwalebne zwycięstwo ducha, inni za kompletną militarną porażkę.







Mam na imię Danka i mam 21 lat. Jestem Polką.
Każdy z nas przedstawia się, mówi, co lubi, co go interesuje, jakie książki czyta, gdzie chciałby pojechać na wakacje. I w końcu dochodzi do tego jednego, czy dwóch zdań, które w ogóle nie wyrywają się z szeregu innych. "Mieszkam w Polsce. Jestem Polakiem/Polką". Tak, jakby zupełnie nic to dla nas nie znaczyło.

Czym w dzisiejszych czasach jest patriotyzm? Wypisywaniem na murach popularnych haseł? Sprejowaniem grafiiti ze znakiem Polski Walczącej? Noszeniem bluz z napisami "Bóg, honor, ojczyzna"? A ilu z Was, z nas, chwyciłoby za broń, żeby oddać życie za swój kraj? Ilu z nas oddałoby ostatnią kroplę krwi za Polskę właśnie? Ilu z nas poświęciłoby to, co najcenniejsze? Młodość, miłość, przyjaźń, marzenia, by oddać ostatni oddech za wolność ojczyzny? Ilu z nas, z ręką na sercu, potrafiłoby powiedzieć, że ją kocha, że jest najważniejsza, że życie nic nie znaczy, w porównaniu z przywróceniem jej niepodległości? 



 
Początek sierpnia 1944. Śródmieście Północne. Na fotografii Różyczka Goździewska - dziewczynka, która pomagała w szpitalu polowym kompanii "Koszta" w kamienicy przy Moniuszki 11. Autor: Eugeniusz Lokajski „Brok”. Róża przeżyła Powstanie i wojnę, a po jej zakończeniu przeprowadziła się na stałe do Francji, gdzie zmarła w 1989 roku, w wieku 53 lat.


Ludzie, których dzisiaj oglądamy na czarno-białych, pomiętych od czasu, fotografiach, niczym nie różnili się od nas. Tak samo mieli rodziny, swoje sprawy, plany na przyszłość, sny. Chodzili na spacery, brali śluby, bawili się na potańcówkach. Wielu z nich poległo w krwawych starciach na bruku warszawskich ulic. Niektórym udało się ocaleć, ale to, co przeżyli, zmieniło ich na zawsze.

Kilka chwil temu słyszałam, jak jeden ze staruszków, uczestnik Powstania, opowiadał historię, którą szczególnie pamięta. Dwójka jego przyjaciół, rozkochanych w sobie na zabój, postanowiła wziąć ślub. Siostra staruszka pożyczyła pannie młodej ostatnią, ukrytą białą koszulę. Chłopak z biało-czerwoną opaską na ramieniu niósł dziewczynę później wśród zgliszczy, popiołu i gruzu, do kościoła, by w przerwie między jednym a drugim bombardowaniem, mogli ślubować sobie miłość i wierność dopóki śmierć, która czaiła się już za rogiem, ich nie rozłączy... 


13 sierpnia 1944. Śródmieście Północne. Ślub sanitariuszki Alicji Treutler "Jarmuż" i plut. pchor. Bolesława Biegi "Pałąka" w kaplicy przy Moniuszki 11; młoda para po wyjściu z kaplicy na podwórze przyjmuje życzenia; za nimi stoi Bolesław Biega, ojciec pana młodego, obok w furażerce Danuta Żołądek "Amazonka". Autor: Eugeniusz Lokajski „Brok”











Początek sierpnia 1944. Śródmieście Północne. Czterech powstańców z kompanii „Koszta” stojących na ul. Moniuszki. Jeden z nich demonstruje posiadany pistolet i trzyma kotka. Autor: Eugeniusz Lokajski „Brok”








Śródmieście Północne. Stanisław Jankowski "Agaton" pije kompot z chochelki w rejonie pl. Kazimierza Wielkiego.
















Krakowskie Przedmieście, ujęcie z wnętrza kościoła św. Krzyża przez wyburzoną ścianę w kierunku ul. Kopernika. Śródmieście Północne. Obserwujący przedpole żołnierz na tle zniszczonej zabudowy.


















20 sierpnia 1944. Śródmieście Północne. Powstaniec - operator filmowy Stanisław Bala "Giza" - stojąc w bramie kamienicy przy ulicy Zielnej 30 (budynek Polskiego Radia), filmuje z ukrycia PAST-ę. | Autor: Eugeniusz Lokajski "Brok"












Mimo przekonania o porażce powstania warszawskiego, dla jego uczestników, było ono chwałą, czymś prawidłowym. Bohaterstwo, człowieczeństwo, walka ze strachem, chęć przeżycia. 
Mimo różnych perspektyw, z których zobrazowane jest to wydarzenie historyczne, wszystkich jego uczestników łączyła walka - z wrogiem, albo samym sobą, o życie. I Warszawa - skropiona krwią, dymem, gruzem i chwałą.









Nie zapomnijcie poświęcić dzisiaj minuty tym, którzy dla Was poświęcili życie.
Godzina 17:00. Zatrzymaj się i oddaj hołd.


  
Krzysztof Kamil Baczyński - "Byłeś jak wielkie, stare drzewo..."




Krótko, zwięźle i na temat. 
Zdjęcia: zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego; ja.
Tekst: w całości mój.

1 komentarz:

  1. Na prawdę podoba mi się Twój post. Dobrze, że postawiłaś pytanie "Czym jest patriotyzm?" . Założę się, że większość osób które twierdzą, że są patriotami nie poszłoby walczyć na wojnie jak wielu młodych ludzi, raczej siedzieliby w swoich domach czekając, aż ktoś odwali robotę za nich. Powinni wtedy iść w ślady naszych przodków, którzy w obliczu wojny nie poddawali się, tylko walczyli do upadłego, chociaż widzieli, jak wielu z nich umiera. Nastolatkowie ochoczo brali udział w walkach za Ojczyznę, również małe dzieci starały się pomóc. To, co teraz dzieje się z osobami w ich wieku, to niestety szara rzeczywistość... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń